Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2019

A sen? Co to?

Ten tydzień upłynął pod znakiem zaliczeń. Było strasznie ciężko i cóż, nie mam co się oszukiwać. Anatomia była nieprzewidywalna. Albo zdam, albo zabraknie mi punkt. Takie mam nastawienie, ale wiem, że nie tylko ja.  Zaliczenie z podstaw pielęgniarstwa to inna para kaloszy. Losowaliśmy to, co będziemy zdawać, a potem... A potem to wychodziło w praniu, jak bardzo nauczyliśmy się pielęgnowania chorego przez te pół roku. W ogóle jak to brzmi? Pół roku. To szmat czasu i naprawdę nie wiem, co mogę dodać. Jest ciężko. Każdego dnia, a szczególnie teraz gdy rozpoczęłam praktyki. Bałam się i nadal się boję, bo co jeżeli, to nie będzie to? Nie wiem, co mi zostanie. Na razie nie ocenię tego, jak było, ponieważ pierwszy dzień niczego nie weryfikuje, szczególnie, że nie mieliśmy dużo roboty. Kończę je za tydzień i wtedy to jakoś podsumuję.  Skończyłam już parę przedmiotów. Z pierwszego semestru zostało ich w sumie niewiele, bo chyba raptem trzy lub cztery. Cieszę się, że to już jest za mną i

Bardzo intensywnie, bardzo!

Mam nadzieję, że przeżyje ten dzień. Trzy egzaminy, bardzo fajne uczucie, polecam. Nie wiem za co się wziąć, co jest ważniejsze. A przecież jeszcze czekają mnie praktyki. Będzie ciekawie, będzie strasznie, będzie po prostu poważnie. Czuję jak pętla zaciska się wokół mnie i jest coraz gorzej. Doprawdy czasami nachodzi mnie myśl, że to jest ten moment, w którym powinnam zdecydować się zrezygnować. A wtedy patrzę tak na innych, oni jeszcze wytrzymują. Znajduje inne możliwości, kolejne opcje i trzymam się tego kurczowo. Czeka mnie angielski i to już jutro. Niby wszystko się wie, ale znając życie pewnie nie będzie już tak tęczowo. Piątek egzamin z anatomii. Przy 4 z obu kolokwiów czuję się pewnie, jednak egzamin to co innego. To wykładowca układa nam pytania, a ja nie miałam z nim ćwiczeń. Mam nadzieję, że zdam wszystko w pierwszych terminach. Biofizykę zdałam na 3.5 więc cieszę się przeokropnie.  Z tyłu głowy błąka mi się po głowie tylko jedno pytanie: Co jeśli zdam całą teorię, ale

Czyli zaczynamy od początku

Minął pierwszy tydzień po powrocie z przerwy świątecznej. Rozleniwiłam się jak nigdy i teraz ciężko mi wrócić na dawny kurs. Ten tydzień nie był jakoś szczególnie tragiczny, było tylko kolokwium z anatomii, minął bezboleśnie, ale ten to będzie masakrą. Angielski, biofizyka. Jednym słowem cudownie, szczególnie, że dwa dni pod rząd. Potem dzień przerwy, podstawy pielęgniarstwa (muszę poćwiczyć bandażowanie), i dzień wolnego, by przygotować się na kolejną masakrę czyli egzamin z angielskiego, zaliczenie z semestru z podstaw, ponieważ moja prowadząca zapowiedziała coś takiego oraz egzamin z anatomii. Po prostu cudownie. Do tego oczywiście muszę zabrać się za mapowanie, które cały czas mam przed sobą, ale jakoś nie mogę się za nie zabrać. Nie wiem, jak je napisać i to jest najgorsze. Powiem szczerze, że w ostatnią noc przed powrotem na uczelnię znowu przyszły mi do głowy wszystkie te negatywne myśli, że co ja sobie wybrałam. Myślę o przyszłym semestrze i ehhh, nie będzie fajnie :/ Byle d

Czas wracać

Szczerze powiedziawszy paskudnie się rozleniwiłam, ale sądzę, że to dobrze, akumulatory zostały naładowane i właśnie o to chodzi w czasie przerwy świątecznej. W styczniu czeka mnie wiele, ponieważ mamy anatomię, biofizykę, angielski, socjologię oraz prawdopodobnie jeszcze inne przedmioty, których jeszcze nie mamy potwierdzonych. Ale w sumie pierwszy semestr już minął. I to dobrze. Czas na studiach leci jak struś pędziwiatr. Nawet nie wiem jak mi minął listopad czy też grudzień. To niesamowite. Ja tymczasem lecę cieszyć się ostatnimi chwilami wolnego :) Pozdrawiam serdecznie.