Przejdź do głównej zawartości

Pierwszy tydzień - strach się bać?

W poniedziałek wstałam z przeświadczeniem, że będzie tragicznie. Profilaktycznie włożyłam do torebki dwa kasztany na szczęście, ale no cóż, kwestia tego, czy to mi pomogło, jest dla mnie sporna.
Uświadamiam przyszłe roczniki, które zamierzają iść na Uniwersytet Medyczny w Poznaniu i wiążą swoją najbliższą przyszłość z WNOZ-em. Pójście do dziekanatu z samego rana, z myślą, że wtedy będzie najmniej ludzi, to błąd. Potężny. Doświadczyłam tego na własnej skórze, ponieważ kolejki były boskie. Zielony plastikowy prostokącik, zwany legitymacją stał się mój i wszystkie zniżki studencie na mnie czekają. Dodatkowy protip: znajomości zawarte w kolejkach do dziekanatu to świetny początek. Gorzej z tym, że później i tak nikogo nie rozpoznasz :D Za dużo ludzi...
We wtorek z mocniej bijącym sercem - zajęcia. Pierwsze, ponieważ w poniedziałek nie miałam ich w planie. Prowadząca seminaria z podstaw pielęgniarstwa jest genialna. Dzięki jej barwnym skojarzeniom bardzo łatwo zapamiętać, co się dzieje. Byłam pełna nadziei, że kolejni wykładowcy będą tacy sami, chociaż oczywiście łatwo o wyjątki. Załatwiłam przy okazji kopię szczepień, które trzeba zanieść do końca października, bo wychodzę z założenia, że co z głowy to z serca.
Środa była dniem męczącym. Po nim zastanawiałam się, co ja właściwie robię do 20:30 :) Same wykłady, niektóre bardziej obowiązkowe od drugich, ale ogólnie całkiem mili wykładowcy. Jakoś to zleciało, chociaż sens istnienia został podważony.
W czwartek natomiast odbyły się pierwsze ćwiczenia z podstaw pielęgniarstwa. Jeżeli uważacie, że ścielenie łóżek lub mycie niemowlęcia jest proste, to zmienicie zdanie :) Ogólnie dzień chyba był nawet przyjemny. W następnym tygodniu będą już pierwsze zaliczenia, także dziko jednym słowem.
Piątek - dzisiaj, kolejny dzień z wykładami. Dietetyka, biochemia. Ogólnie to niezbyt fajnie, bo o ile dietetykę dałoby się przeżyć, gdyby nie zbyt szybkie przewijanie slajdów, to biochemia... No cóż, tu trzeba po prostu zaopatrzyć się w Pasternaka. Wtedy na pewno będzie dobrze.
No i na sam koniec tygodnia ćwiczenia z anatomii. Ogólnie to bardzo się stresowałam, bo nie czułam się dobrze przygotowana. Atlas dopiero mam w drodze, ale nie był potrzebny na pierwszy dzień, ale fartuch już tak.
Zajęcia o tyle specyficzne, że prowadzący bardzo cicho mówił, że był problem z dosłyszeniem pewnych rzeczy.
Wychodząc z anatomii i idąc na tramwaj usłyszałam, jak jedna kobieta mówiła do drugiej: "Nie wiem, kto może iść teraz na pielęgniarstwo?" No cóż, nie wiem. Może dlatego, że chcemy. Ja sama miałam w tym tygodniu chwile załamania, a to dopiero pierwszy tydzień... Muszę się przyzwyczaić i wyrobić w sobie nawyki i będzie dobrze... A przynajmniej tak sobie mówię. Na pewno jakoś damy radę, ale na pewno nie będzie łatwo. Nie z anatomią, biochemią i biofizyką. A co przyniesie kolejny semestr, to zobaczymy.
Trzymajcie się, Poszukiwacze <3
Do przeczytania za tydzień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Drugi semestr - co i jak?

Przychodzę z oczekiwanym postem związanym z przedmiotami w drugim semestrze. O tutaj macie możliwość przeczytania o zajęciach, które są w pierwszym semestrze [ klik ] Przechodząc do meritum... Drugi semestr jest trudniejszy niż pierwszy i można to powiedzieć przez wzgląd na kobyły, jakimi są fizjologia i farmakologia. W pierwszym semestrze jedynym trudnym przedmiotem, który kończył się egzaminem była anatomia, ale i ona wypada dużo łatwiej na tle dwóch wyżej wymienionych. Podobnie jak w poprzednim semestrze przedmiotów mamy piętnaście: dziesięć nowych i pięć, które pojawiły się już w pierwszym, czyli angielski, podstawy pielęgniarstwa, wprowadzenie do pielęgniarstwa, etyka i podstawowa opieka zdrowotna czyli tzw. POZ. Fizjologia - ten przedmiot dla mnie był bardzo ciekawy. Zajęcia odbywały się w grupach podobnych do seminaryjnych, ale nieco pozmienianych z pewnością na wzgląd, że lista faktycznych studentów różniła się od tych na listach. Na ćwiczeniach poznawaliśmy układy czł...

Czas wracać

Szczerze powiedziawszy paskudnie się rozleniwiłam, ale sądzę, że to dobrze, akumulatory zostały naładowane i właśnie o to chodzi w czasie przerwy świątecznej. W styczniu czeka mnie wiele, ponieważ mamy anatomię, biofizykę, angielski, socjologię oraz prawdopodobnie jeszcze inne przedmioty, których jeszcze nie mamy potwierdzonych. Ale w sumie pierwszy semestr już minął. I to dobrze. Czas na studiach leci jak struś pędziwiatr. Nawet nie wiem jak mi minął listopad czy też grudzień. To niesamowite. Ja tymczasem lecę cieszyć się ostatnimi chwilami wolnego :) Pozdrawiam serdecznie.

Przed majówką

He, witam wszystkich po świętach! Przed nami majówka, więc można zregenerować siły i znaleźć czas na naukę. Maturzystom życzę zdanej matury i bezstresowego podejścia. Co ze mną? Przepraszam za małą nieregularność, ale było intensywnie i znowu tak będzie. Kiedy patrzę na swój plan na maj i czerwiec... Może i plan się rozluźnił, ale ile zaliczeń i egzaminów. Ohoho, naprawdę dużo, a to jeszcze nie wszystkie terminy. Z pewnością najważniejsze dla mnie są fizjologia, farmakologia i badania fizykalne. Chciałabym zdać wszystko za pierwszym terminem i mieć spokój. Jeżeli przetrwacie ten rok, powtarzam Wam, to będziecie mistrzami. Już nic Was nie powstrzyma. Zbliżają się terminy składania papierów, więc nie pozostaje mi nic innego jak zachęcenie Was do tego kierunku. W następnych postach postaram się napisać coś w temacie rekrutacji na UMP i niezbędnika (według mnie na studia pielęgniarskie). Chciałabym Was również zachęcić do pójścia na Avengers: Endgame... Co za emocje <3 Weźcie dużo ...